Caroline obudziła się w wielkim łożu, w sypialni Klausa. Nie było
go przy niej. Wstała i podeszła do wielkich okien, aby odsłonić
zasłony. Niebo było pochmurne, zbierało się na deszcz. Blond
wampirzyca znów położyła się do łóżka i sięgnęła po
telefon. Wybrała dwa kontakty, Bonnie i Elenę i napisała wiadomość
jedną wiadomość do obydwu dziewczyn.
Nie uwierzysz co się stało! Spotkajmy się o 16 w Grillu.
Wstała z łóżka i postanowiła pójść do łazienki, jednak w tak
obszernym domu nie mogła do niej trafić. Zamknąwszy drzwi sypialni
Pierwotnego, stanęła na korytarzu i zastanawiała się, gdzie
pójść. Błądziła po pokojach i w końcu znalazła łazienkę.
Była urządzona odrobinę staroświecko, co nie bardzo lubiła,
jednak tutaj jej się spodobało. Wszędzie były kremowe płytki,
przy jednej ze ścian stała wielka, biała wanna stojąca na
czterech ozdobnych, złotych nóżkach. Kurki też były złote.
Naprzeciwko stała również biała umywalka, gdzie bateria była
taka sama jak przy wannie. Nad zlewem wisiało olbrzymie lustro w
złotej ramie sięgające sufitu i biegnące przez całą ścianę.
Obok umywalki stała postarzana szafeczka w kolorze bardzo jasnej
szarości na kosmetyki i detergenty. Przy wannie również stała
podobna. Wszędzie były poustawiane czerwone świeczki. Pewnie
Rebekah lubi tu spędzać dużo czasu, pomyślała.
Caroline przestała przyglądać się każdemu elementowi wyposażenia
łazienki Pierwotnych. Wsadziła korek i zaczęła napuszczać wodę
do wanny, sama podeszła do umywalki aby umyć zęby. Gdy skończyła,
weszła do wanny.
Po wyjściu skierowała się z powrotem do sypialni Klausa, jednak po
drodze go spotkała.
-Witaj – podszedł do niej uśmiechnięty. Nawet ktoś mało
spostrzegawczy dostrzegłby, że był szczęśliwy. Pocałował ją w
policzek.
-Hej. - Caroline uśmiechnęła się i objęła go. Naprawdę czuła
się szczęśliwa pierwszy raz od straty Tylera.
-Gotowa? - zapytał, patrząc jej w oczy.
-Ale na co mam być gotowa? - była zdezorientowana.
-Oh, to nic strasznego. Mam dla Ciebie małą niespodziankę.
-No dobrze, chodźmy. Przy okazji, która jest godzina? - zapytała,
gdyż chciała się upewnić, że pozostało jej sporo czasu do
spotkania z przyjaciółkami.
-Jakoś koło dziesiątej, a dlaczego pytasz?
-Umówiłam się z dziewczynami o czwartej.
-No to mam nadzieję, że zdążymy. Zamknij oczy, nie możesz
widzieć gdzie chcę cię zabrać. - dziewczyna posłusznie zamknęła
oczy i poczuła, że Klaus bierze ją na ręce. - Nie próbuj
otwierać oczu, wiesz, że to zauważę. - powiedział i spojrzawszy
na twarz Caroline, uśmiechnął się. Przez tysiąc lat nie czuł do
nikogo tego, co czuł do niej i cieszył się, że może jej dać
wszystko, czego zapragnie. Dosłownie.
Caroline była niesiona przez Klausa około pół godziny. Dotarli na
miejsce i hybryda postawiła ją na ziemię.
-Już możesz otworzyć oczy. - posłuchała się i zobaczyła wokół
siebie pasące się konie i dużą stajnię. Spojrzała pytająco na
Pierwotnego. - Coś nie tak? Mówiłaś, że uwielbiasz konie. -
zdezorientował się, patrzył na jej reakcję.
-Bo to prawda, ale zaskoczyłeś mnie. - uśmiechnęła się
delikatnie i jeszcze raz rozejrzała dookoła. Zobaczyła pięknego,
czarnego i wysokiego konia, którego sierść mimo niepogody
błyszczała. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Nagle zwierzę
spojrzało w jej stronę.
-Spodobał ci się, prawda? - zapytał, obejmując ją czule.
-Bardzo, piękny koń.
-To Heaven.
-Więc będziemy jeździć konno? - zapytała uradowana Caroline.
-Owszem. Poczekaj tutaj dobrze? Pójdę po Heavena i po swojego
konia, żeby je osiodłać.
Dziewczyna czekała dosyć długo, jednak w końcu Klaus wyszedł ze
stajni z Heavenem i rudą klaczą, której sierść błyszczała tak
samo jak jej czarnego ogiera.
Wsiedli na swoje rumaki i jechali stępa przez pola i zagajnik, aż
dotarli do jeziora, w którym woda była przejrzyście czysta i przez
to wydawała się bardzo płytka. Jakby można było sięgnąć ręką
dna. Naprzeciwko pary znajdował się mostek, do którego przywiązana
była zadbana, biała łódka. Klaus spojrzał na łódkę, a później
porozumiewawczo na Caroline.
-Czy my wsiądziemy do tej łódki? - zapytała zdziwiona.
-A to zły pomysł? - powiedział Klaus, a w jego głosie można było
wyczuć nutkę smutku.
-Nie, ale myślałam, że przejażdżka konna to wystarczająca
niespodzianka, a tu proszę. - spojrzała na łódkę i uśmiechnęła
się. - Tylko, żeby nie zaczęło padać. - powiedziawszy to,
spojrzała na niebo, które usiane było szarymi, kłębiastymi
chmurami.
-Och Caroline, nie jesteś z cukru. Na pewno wyglądasz bardzo
pociągająco, kiedy jesteś cała mokra. - uśmiechnął się –
Istna Miss Mokrego Podkoszulka. - zaśmiał się krótko.
-Bardzo zabawne. - odpowiedziała mu krótko, udając obrażoną i
zsiadła z konia. Klaus zrobił to samo.
Podeszli do dwóch drzew znajdujących się przy brzegu i przywiązali
zwierzęta. Kiedy szli w stronę mostku, Caroline złapała
niepewność. Zaczęła myśleć o tym, czy podjęła dobrą decyzję.
Co wszyscy o niej pomyślą? Pewnie ją znienawidzą, ale z drugiej
strony nie mogła nic poradzić na to, że czuje się szczęśliwa. W
końcu, po takim czasie od straty Tylera.
Dopiero po chwili zauważyła, że stoją przed łódką, a Pierwotny
dokładnie się jej przygląda.
-Martwi cię coś? - zapytał troskliwie i objął ją w pasie.
-Trochę, ale to nic takiego. Nie psujmy sobie humorów. -
odpowiedziała wymijająco, nie chciała już zwierzać mu się z
takich przemyśleń.
-Caroline, powiedz co się dzieje. Zaufaj mi. - przytulił ją
jeszcze mocniej, a ona oparła głowę o jego obojczyk. Gładził ją
po plecach.
-No dobrze. Jesteśmy ze sobą dopiero od wczoraj i czuję, że
jestem tak naprawdę szczęśliwa, ale... - Klaus nie pozwolił jej
dokończyć.
-Ale boisz się, co pomyślą twoi przyjaciele? - powiedział
spokojnie, oddalając się, żeby móc spojrzeć na dziewczynę.
Spuściła głowę w dół, więc złapał ją delikatnie za
podbródek i podniósł do góry, zmuszając ją do spojrzenia mu w
oczy.
-Tak.
-No cóż, nie ma co się dziwić. Chciałem zabić praktycznie
każdego z nich. Oprócz Eleny. Swoją drogą, dlaczego wszyscy tak
ją ubóstwiają? Zauważyłem, że wszystko musi być tak jak chce
Elena, prawda? - mówił spokojnie, patrząc na Caroline, która
przyglądała mu się spojrzeniem mówiącym „Masz rację”.
-No w sumie tak jest.
-Więc raz tak nie będzie. - znów objął wampirzycę i pocałował
w policzek. - Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A teraz wsiadaj do
łódki. - uśmiechnął się i pomógł jej usiąść.
Odpłynęli kilkanaście metrów od brzegu, Klaus odłożył wiosła
i pozwolił łodzi swobodnie dryfować na gładkiej tafli jeziora.
Caroline patrzyła gdzieś w bok, nie zwracając kompletnie uwagi na
to, co się dzieje wokół. Pierwotny przyglądał się jej
dociekliwie, jakby chciał wyczytać wszystko z jej oczu.
-Caroline, jest jeszcze coś, o czym mi nie powiedziałaś? - zapytał
ją, martwiąc się jej zachowaniem.
-Nie, po prostu się zamyśliłam. - odpowiedziała szczerze.
-Niech ci będzie. Chyba zbiera się na deszcz, co? - powiedział,
spojrzawszy na zachmurzone niebo. - Lepiej wracajmy.
Chwycił wiosła i skierował łódź w stronę pomostu, kiedy
znienacka zaczęła się ulewa.
-No świetnie! -krzyknęła Caroline, oglądając się. Była
przemoczona do suchej nitki. Miała na sobie jasną bluzkę, a pod
nią ciemny biustonosz, który prześwitywał pod mokrymi ubraniami.
Klaus przyglądał się jej z uśmiechem na twarzy.
-A mi się bardzo podobasz w tej wersji. - powiedział, mierząc ją
wzrokiem.
-Ja jednak wolę byś sucha – odpowiedziała chłodno.
Znaleźli się przy brzegu i Klaus przywiązał łódkę, a potem
poszli w stronę koni i pojechali do domu Pierwotnego. Caroline
szybko się wykąpała i przebrała.
Wychodząc z łazienki krzyknęła do hybrydy.
-Która jest godzina?!
-W pół do piątej.
No nie, pomyślała Caroline, dziewczyny mnie zabiją!
Pobiegła szybko do wyjścia i wampirzym biegiem skierowała się do
Grilla. Czekały tam zdenerwowane Elena i Bonnie.
-Przepraszam was bardzo, coś mnie zatrzymało. - odpowiedziała
blondynka oglądając swoje buty.
-No dobra, nieważne. Mów, co się stało. - powiedziała hardo
Elena, przeszywając Caroline wzrokiem, gdyż złość jeszcze jej
nie przeszła.
-Ja.. ja jestem... - chwila ciszy – z Klausem... - odwróciła
wzrok, starając się być spokojną.
-CO?! - krzyknęły obie jednocześnie, a wszyscy znajdujący się w
Grillu spojrzeli na nie, jakby chcieli powiedzieć „Co to za
idiotki tutaj przyszły?”.
-Caroline! - zaczęła Elena, która jak zwykle chciała, żeby
wszystko było po jej myśli – jak ty możesz z nim być!? -
krzyczała na przyjaciółkę, a ludzie nie zwracali już na nie
uwagi.
-No właśnie, Car, jak możesz? Nie pamiętasz co zrobił? -
zapytała spokojnie Bonnie, która zawsze starała się każdego
zrozumieć.
-Owszem, pamiętam, ale on się zmienił. Nie wiecie jaki jest, gdy
jesteśmy sami. Uratował mi życie. Po raz kolejny. - odpowiedziała
mierząc wzrokiem Elenę, której twarz miała buraczany kolor ze
złości.
-Jak znowu? - zapytała czarownica wyraźnie zaciekawiona.
Caroline opowiedziała jej całe zdarzenie, na co Bonnie zareagowała
zdziwieniem. Elena udawała, że jej to nie rusza i nadal była
zdenerwowana. Nie umknęło to uwadze blondynki, która pomyślała
sobie, że Elena jest zbyt egoistyczna w stosunku do większości
ludzi. Dziewczyna poprawiła swoje włosy i wyszła szybkim tempem z
lokalu. Skierowała się do Klausa.