wtorek, 12 marca 2013

Rozdział VII - Rozczarowanie


 Caroline obudziła się w wielkim łożu, w sypialni Klausa. Nie było go przy niej. Wstała i podeszła do wielkich okien, aby odsłonić zasłony. Niebo było pochmurne, zbierało się na deszcz. Blond wampirzyca znów położyła się do łóżka i sięgnęła po telefon. Wybrała dwa kontakty, Bonnie i Elenę i napisała wiadomość jedną wiadomość do obydwu dziewczyn.
Nie uwierzysz co się stało! Spotkajmy się o 16 w Grillu.
Wstała z łóżka i postanowiła pójść do łazienki, jednak w tak obszernym domu nie mogła do niej trafić. Zamknąwszy drzwi sypialni Pierwotnego, stanęła na korytarzu i zastanawiała się, gdzie pójść. Błądziła po pokojach i w końcu znalazła łazienkę. Była urządzona odrobinę staroświecko, co nie bardzo lubiła, jednak tutaj jej się spodobało. Wszędzie były kremowe płytki, przy jednej ze ścian stała wielka, biała wanna stojąca na czterech ozdobnych, złotych nóżkach. Kurki też były złote. Naprzeciwko stała również biała umywalka, gdzie bateria była taka sama jak przy wannie. Nad zlewem wisiało olbrzymie lustro w złotej ramie sięgające sufitu i biegnące przez całą ścianę. Obok umywalki stała postarzana szafeczka w kolorze bardzo jasnej szarości na kosmetyki i detergenty. Przy wannie również stała podobna. Wszędzie były poustawiane czerwone świeczki. Pewnie Rebekah lubi tu spędzać dużo czasu, pomyślała.
Caroline przestała przyglądać się każdemu elementowi wyposażenia łazienki Pierwotnych. Wsadziła korek i zaczęła napuszczać wodę do wanny, sama podeszła do umywalki aby umyć zęby. Gdy skończyła, weszła do wanny.
Po wyjściu skierowała się z powrotem do sypialni Klausa, jednak po drodze go spotkała.
-Witaj – podszedł do niej uśmiechnięty. Nawet ktoś mało spostrzegawczy dostrzegłby, że był szczęśliwy. Pocałował ją w policzek.
-Hej. - Caroline uśmiechnęła się i objęła go. Naprawdę czuła się szczęśliwa pierwszy raz od straty Tylera.
-Gotowa? - zapytał, patrząc jej w oczy.
-Ale na co mam być gotowa? - była zdezorientowana.
-Oh, to nic strasznego. Mam dla Ciebie małą niespodziankę.
-No dobrze, chodźmy. Przy okazji, która jest godzina? - zapytała, gdyż chciała się upewnić, że pozostało jej sporo czasu do spotkania z przyjaciółkami.
-Jakoś koło dziesiątej, a dlaczego pytasz?
-Umówiłam się z dziewczynami o czwartej.
-No to mam nadzieję, że zdążymy. Zamknij oczy, nie możesz widzieć gdzie chcę cię zabrać. - dziewczyna posłusznie zamknęła oczy i poczuła, że Klaus bierze ją na ręce. - Nie próbuj otwierać oczu, wiesz, że to zauważę. - powiedział i spojrzawszy na twarz Caroline, uśmiechnął się. Przez tysiąc lat nie czuł do nikogo tego, co czuł do niej i cieszył się, że może jej dać wszystko, czego zapragnie. Dosłownie.
Caroline była niesiona przez Klausa około pół godziny. Dotarli na miejsce i hybryda postawiła ją na ziemię.
-Już możesz otworzyć oczy. - posłuchała się i zobaczyła wokół siebie pasące się konie i dużą stajnię. Spojrzała pytająco na Pierwotnego. - Coś nie tak? Mówiłaś, że uwielbiasz konie. - zdezorientował się, patrzył na jej reakcję.
-Bo to prawda, ale zaskoczyłeś mnie. - uśmiechnęła się delikatnie i jeszcze raz rozejrzała dookoła. Zobaczyła pięknego, czarnego i wysokiego konia, którego sierść mimo niepogody błyszczała. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Nagle zwierzę spojrzało w jej stronę.
-Spodobał ci się, prawda? - zapytał, obejmując ją czule.
-Bardzo, piękny koń.
-To Heaven.
-Więc będziemy jeździć konno? - zapytała uradowana Caroline.
-Owszem. Poczekaj tutaj dobrze? Pójdę po Heavena i po swojego konia, żeby je osiodłać.
Dziewczyna czekała dosyć długo, jednak w końcu Klaus wyszedł ze stajni z Heavenem i rudą klaczą, której sierść błyszczała tak samo jak jej czarnego ogiera.
Wsiedli na swoje rumaki i jechali stępa przez pola i zagajnik, aż dotarli do jeziora, w którym woda była przejrzyście czysta i przez to wydawała się bardzo płytka. Jakby można było sięgnąć ręką dna. Naprzeciwko pary znajdował się mostek, do którego przywiązana była zadbana, biała łódka. Klaus spojrzał na łódkę, a później porozumiewawczo na Caroline.
-Czy my wsiądziemy do tej łódki? - zapytała zdziwiona.
-A to zły pomysł? - powiedział Klaus, a w jego głosie można było wyczuć nutkę smutku.
-Nie, ale myślałam, że przejażdżka konna to wystarczająca niespodzianka, a tu proszę. - spojrzała na łódkę i uśmiechnęła się. - Tylko, żeby nie zaczęło padać. - powiedziawszy to, spojrzała na niebo, które usiane było szarymi, kłębiastymi chmurami.
-Och Caroline, nie jesteś z cukru. Na pewno wyglądasz bardzo pociągająco, kiedy jesteś cała mokra. - uśmiechnął się – Istna Miss Mokrego Podkoszulka. - zaśmiał się krótko.
-Bardzo zabawne. - odpowiedziała mu krótko, udając obrażoną i zsiadła z konia. Klaus zrobił to samo.
Podeszli do dwóch drzew znajdujących się przy brzegu i przywiązali zwierzęta. Kiedy szli w stronę mostku, Caroline złapała niepewność. Zaczęła myśleć o tym, czy podjęła dobrą decyzję. Co wszyscy o niej pomyślą? Pewnie ją znienawidzą, ale z drugiej strony nie mogła nic poradzić na to, że czuje się szczęśliwa. W końcu, po takim czasie od straty Tylera.
Dopiero po chwili zauważyła, że stoją przed łódką, a Pierwotny dokładnie się jej przygląda.
-Martwi cię coś? - zapytał troskliwie i objął ją w pasie.
-Trochę, ale to nic takiego. Nie psujmy sobie humorów. - odpowiedziała wymijająco, nie chciała już zwierzać mu się z takich przemyśleń.
-Caroline, powiedz co się dzieje. Zaufaj mi. - przytulił ją jeszcze mocniej, a ona oparła głowę o jego obojczyk. Gładził ją po plecach.
-No dobrze. Jesteśmy ze sobą dopiero od wczoraj i czuję, że jestem tak naprawdę szczęśliwa, ale... - Klaus nie pozwolił jej dokończyć.
-Ale boisz się, co pomyślą twoi przyjaciele? - powiedział spokojnie, oddalając się, żeby móc spojrzeć na dziewczynę. Spuściła głowę w dół, więc złapał ją delikatnie za podbródek i podniósł do góry, zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy.
-Tak.
-No cóż, nie ma co się dziwić. Chciałem zabić praktycznie każdego z nich. Oprócz Eleny. Swoją drogą, dlaczego wszyscy tak ją ubóstwiają? Zauważyłem, że wszystko musi być tak jak chce Elena, prawda? - mówił spokojnie, patrząc na Caroline, która przyglądała mu się spojrzeniem mówiącym „Masz rację”.
-No w sumie tak jest.
-Więc raz tak nie będzie. - znów objął wampirzycę i pocałował w policzek. - Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A teraz wsiadaj do łódki. - uśmiechnął się i pomógł jej usiąść.
Odpłynęli kilkanaście metrów od brzegu, Klaus odłożył wiosła i pozwolił łodzi swobodnie dryfować na gładkiej tafli jeziora. Caroline patrzyła gdzieś w bok, nie zwracając kompletnie uwagi na to, co się dzieje wokół. Pierwotny przyglądał się jej dociekliwie, jakby chciał wyczytać wszystko z jej oczu.
-Caroline, jest jeszcze coś, o czym mi nie powiedziałaś? - zapytał ją, martwiąc się jej zachowaniem.
-Nie, po prostu się zamyśliłam. - odpowiedziała szczerze.
-Niech ci będzie. Chyba zbiera się na deszcz, co? - powiedział, spojrzawszy na zachmurzone niebo. - Lepiej wracajmy.
Chwycił wiosła i skierował łódź w stronę pomostu, kiedy znienacka zaczęła się ulewa.
-No świetnie! -krzyknęła Caroline, oglądając się. Była przemoczona do suchej nitki. Miała na sobie jasną bluzkę, a pod nią ciemny biustonosz, który prześwitywał pod mokrymi ubraniami. Klaus przyglądał się jej z uśmiechem na twarzy.
-A mi się bardzo podobasz w tej wersji. - powiedział, mierząc ją wzrokiem.
-Ja jednak wolę byś sucha – odpowiedziała chłodno.
Znaleźli się przy brzegu i Klaus przywiązał łódkę, a potem poszli w stronę koni i pojechali do domu Pierwotnego. Caroline szybko się wykąpała i przebrała.
Wychodząc z łazienki krzyknęła do hybrydy.
-Która jest godzina?!
-W pół do piątej.
No nie, pomyślała Caroline, dziewczyny mnie zabiją!
Pobiegła szybko do wyjścia i wampirzym biegiem skierowała się do Grilla. Czekały tam zdenerwowane Elena i Bonnie.
-Przepraszam was bardzo, coś mnie zatrzymało. - odpowiedziała blondynka oglądając swoje buty.
-No dobra, nieważne. Mów, co się stało. - powiedziała hardo Elena, przeszywając Caroline wzrokiem, gdyż złość jeszcze jej nie przeszła.
-Ja.. ja jestem... - chwila ciszy – z Klausem... - odwróciła wzrok, starając się być spokojną.
-CO?! - krzyknęły obie jednocześnie, a wszyscy znajdujący się w Grillu spojrzeli na nie, jakby chcieli powiedzieć „Co to za idiotki tutaj przyszły?”.
-Caroline! - zaczęła Elena, która jak zwykle chciała, żeby wszystko było po jej myśli – jak ty możesz z nim być!? - krzyczała na przyjaciółkę, a ludzie nie zwracali już na nie uwagi.
-No właśnie, Car, jak możesz? Nie pamiętasz co zrobił? - zapytała spokojnie Bonnie, która zawsze starała się każdego zrozumieć.
-Owszem, pamiętam, ale on się zmienił. Nie wiecie jaki jest, gdy jesteśmy sami. Uratował mi życie. Po raz kolejny. - odpowiedziała mierząc wzrokiem Elenę, której twarz miała buraczany kolor ze złości.
-Jak znowu? - zapytała czarownica wyraźnie zaciekawiona.
Caroline opowiedziała jej całe zdarzenie, na co Bonnie zareagowała zdziwieniem. Elena udawała, że jej to nie rusza i nadal była zdenerwowana. Nie umknęło to uwadze blondynki, która pomyślała sobie, że Elena jest zbyt egoistyczna w stosunku do większości ludzi. Dziewczyna poprawiła swoje włosy i wyszła szybkim tempem z lokalu. Skierowała się do Klausa.  

poniedziałek, 4 marca 2013

przeprosiny

witam!
baaaaaardzo Was przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale miałam zepsuty komputer :c niedługo postaram się dodać nowy rozdział.
cierpliwości! :D

środa, 6 lutego 2013

Rozdział VI - Początek


 Klaus wróciwszy do siebie do domu powędrował prosto do swojej sypialni, nie zważając na swoją siostrę starającą się zwrócić jego uwagę.
-Nik! - zawołała go zdenerwowanym głosem Rebekah stojąc przy drzwiach wejściowych.
-Daj mi spokój. Nawet się do mnie nie odzywaj. - wysoki mężczyzna o rudych włosach zbył ją i zniknął za dużymi, ciemnymi drzwiami prowadzącymi do jego pokoju.
Rebekah, która udawała zimną i nieczułą Pierwotną, martwiła się o swojego brata. Nie wiedziała co się znowu stało.

***
Caroline po wizycie Pierwotnego poszła do łazienki wziąć kąpiel. Napuszczając wody do wanny, nasypała odprężającą, lawendową sól do kąpieli. Wokoło wanny poustawiała różnego rodzaju świeczki i przygasiła światło. Weszła do wody i poczuła relaksującą moc lawendy. Oparła głowę o zagłówek i zamknęła oczy. Leżała tak długo, aż woda była całkowicie zimna. Wyszła z wanny i w samym szlafroku powędrowała z powrotem do pokoju, gdzie zasłoniła okno roletą i przeprała się w piżamę. Poszła spać.
Obudziła się około dziesiątej rano i zobaczyła na toaletce maleńką paczuszkę. Skąd to się do cholery tutaj wzięło?! Dom był zamknięty na klucz, okna wszystkie pozamykane, a nikogo na pewno nie było. Wampirzyca podeszła do toaletki i wzięła w dłoń pakunek. Pod nim była karteczka z pochyłym, starannym pismem.
Mam nadzieję, że zmienisz o mnie zdanie.
Caroline potem otworzyła paczuszkę w której była srebrna bransoletka z brylantami. Cholera, ile ona musiała kosztować?
Fakt, że to prezent od Klausa nie zmienił tego, że bransoletka bardzo jej się podobała.
Caroline poszła do łazienki wyszykować się. Po drodze wzięła czyste ubrania. Wcześniej nawet nie zwróciła uwagi na to, jaka była piękna pogoda. Podeszła do okna i zwinęła rolety, a światło słoneczne wkradło się do jej pokoju rozświetlając wszystko.
Dziewczyna zaścieliła swoje łóżko i położyła się na nim. Rozkoszowała się promieniami słońca subtelnie ogrzewającymi jej wampirze ciało. Leżąc w całkowitym bezruchu zaczęła myśleć o wszystkim co wydarzyło się w przeciągu ostatnich kilku dni. Atak wilkołaka, uratowanie jej życia, wyznania Klausa, przybycie kuzyna Mikaela. Ta ostatnia rzecz wydawała się najbardziej niedorzeczna. Dlaczego chce zabić tylko Klausa i jego siostrę? Zastanawiała się, dlaczego tajemniczy mężczyzna nie chce zabić Elijah, tylko tę dwójkę. Chyba, że kolejny Pierwotny już zginął. To oznaczałoby wyginięcie kolejnych dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy wampirów na całej planecie. Damon i Stefan nie mogą pozwolić, żeby ich zabił! Dopiero po chwili przypomniała sobie słowa Stefana. „Ten gość nie zabije Rebekah. Mówiliśmy mu, że za wiele wampirów przestało istnieć i powiedzieliśmy, żeby ją zasztyletować. Zgodził się. A Klausa przecież nie da się zabić”. Poczuła błogie uczucie ulgi, mimo że wampiry z Mystic Falls były z linii hybrydy.
Do wampirzycy przyszedł sms. Przekręciła się na lewy bok, do stolika nocnego i sięgnęła po swój telefon. Wiadomość od Klausa. Świetnie, pomyślała.

Caroline, proszę, spotkajmy się dzisiaj. Bądź o dwudziestej koło Grilla. Klaus.
Zaczęła się zastanawiać nad tym czy spotkać się z nim. Do głowy przyszło jej, że to może ten mężczyzna, który obserwował ją i dziewczyny wziął komórkę Klausa. Co ty, Caroline, to niedorzeczne! wampirzyca skarciła się w myślach. Klaus jest najpotężniejszą istotą na świecie i dałby ukraść sobie komórkę? Nie, na pewno nie. Dziewczyna postanowiła spotkać się z nim. Odblokowała komórkę i odpisała.
Dobrze, będę.
I odłożyła telefon z powrotem na miejsce. Wstała z łóżka i zeszła powoli po schodach, do lodówki gdzie czekały na nią torebki z krwią. Wyciągnęła jedną z nich i szybkim gestem otworzyła, wlewając gęstą, ciemną ciecz do szklanki. Wypiła całą zawartość jednym haustem i znowu posoka wylądowała w szklanym naczyniu. Caroline poszła z torebką wypełnioną do połowy krwią grupy 0 Rh- i szklanką z tą samą zawartością. Rozsiadła się wygodnie na dużej, skórzanej, beżowej kanapie z różnokolorowymi poduszkami, jednak wszystkie były w ciepłych barwach. Swoje wampirze śniadanie postawiła na stoliku, sięgnęła po pilota i włączyła telewizor. Spojrzała na zegarek, była równo dwunasta. Mam jeszcze tyle czasu do spotkania, pomyślała, co ja będę tyle czasu robić? Przestała się nad tym zastanawiać i skakała po programach telewizyjnych, nie mogąc znaleźć niczego godnego jej uwagi.
W końcu zasnęła. Śniło się jej, że została porwana. Nie wiedziała przez kogo i gdzie. Nie miała związanych oczu, wszędzie jednak była tylko czerń. Nie była też niczym związana, a jednak nie mogła zrobić najmniejszego ruchu, tak jakby jej ciało nie było zależne od jej umysłu. Nagle w odległości około dwóch czy trzech metrów zapaliła się maleńka żarówka i Caroline odzyskała możliwość ruchu. Szybko wyprostowała się i stała już koło żarówki, która zgasła. Pojawiła się kolejna, za nią, jednak w tej samej odległości co poprzednia żarówka. Caroline nie poszła w jej stronę. Usłyszała czyiś głos, nieznany, a jednak bardzo się jej spodobał. Był to niski, męski, aksamitny głos. Miała wrażenie, że to Klaus. Głosy tych dwóch postaci niewiele się od siebie różniły, jednak obcy był ociupinkę niższy. Miała idealnie ostry słuch, ale nie mogła rozróżnić słów wypowiadanych przez tajemniczą postać. Zbliżała się do niej. Znów nie mogła się poruszyć i ten ktoś wbił kołek w jej serce. Caroline obudziła się z krzykiem.
Wprawdzie jej serce nie biło już długo, jednak miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z piersi. Usiadła i poczekała, aż uspokoją się jej nerwy. Po pięciu minutach sięgnęła po szklankę z krwią. Wypiła ją do pełna i czuła jak krew dodaje jej sił i wyostrza zmysły jeszcze bardziej. W ułamku sekundy znalazła się przy lodówce i wzięła kolejną torebeczkę. W mgnieniu oka siedziała znów na swojej beżowej kanapie i oglądała jakieś tanie romansidło w telewizji. Przypomniała sobie o spotkaniu z Klausem i spojrzała na zegarek. Była już dziewiętnasta.
Szybko pobiegła do łazienki, wzięła szybki prysznic i zaczęła robić sobie makijaż,sięgnęła po czarny eyeliner i zrobiła sobie kreski podkreślające jej kształt oczu. Wytuszowała rzęsy, które tworzyły gęsty, ciemny wachlarz wokół niebieskich tęczówek. Musnęła wargi subtelnym, bladoróżowym błyszczykiem ze złotymi drobinkami, który optycznie powiększył jej piękne usta. Nie marnowała czasu na fryzurę. Pozwoliła jej naturalnym blond falom swobodnie opadać.
Podeszła do komody i zaczęła rozmyślać nad strojem. Nie chciała przesadzić, a jednak wyglądać ładnie. Wyciągnęła ciemne, jeansowe rurki, bluzkę o kolorze lodów waniliowych z delikatnymi, koronkowymi rękawami i przylegający, bordowy rozpinany sweterek. Ubrała też czarne, proste botki na wysokim obcasie, a na ręce miała swój prezent od Klausa.
Wybiła za piętnaście dwudziesta, więc dziewczyna zbiegła po schodach, chwyciła torebkę i pospieszyła w kierunku Grilla.
Dziesięć minut później stała i czekała na Klausa. Pomyślała, że może być w środku. Caroline, wyraźnie napisał „koło Grilla”, znów karciła się w myślach.
Podszedł do niej jakiś mężczyzna, wiedziała, że skądś zna ten głos, jednak nie mogła przypomnieć sobie skąd.
-Witaj, Caroline. - przywitał się uprzejmie.
-Dobry wieczór, my się może znamy?
-Oh, ja Cię znam. Pozwól, że się przedstawię, jestem Jeremiah.
Wziął jej dłoń i ją pocałował.
-Caroline, czyżbyś była umówiona na dwa spotkania jednocześnie? - usłyszała za swoimi plecami brytyjski akcent. - Kolego, a ty kim jesteś? Odbierasz mi moją dzisiejszą partnerkę. - Klaus uśmiechnął się do dziewczyny.
-Kolego? Jestem twoim wujkiem, Klausie. - powiedział spokojnie mężczyzna.
-Kim? Wujkiem? Z jakiej racji? - hybryda nie mogła uwierzyć własnym uszom. Spojrzał na Caroline, która spuściła głowę w dół skrzyżowała nogi.
-Jestem kuzynem twojego ojca.
-Więc po co tu jesteś? Mój ojciec nie żyje.
-Oh, to mnie nie obchodzi. Chodzi mi o ciebie i twoją siostrę. - Jeremiah powiedział do niego, uśmiechając się złowrogo.
-A dokładniej? - Klaus zapytał swobodnym tonem, opierając się o ścianę Grilla i krzyżując ręce na piersi.
-Chcę was zabić. - powiedział całkowicie poważnie.
-Haha! Muszę cię rozczarować. Mnie nie da się zabić. - ostatnie zdanie Klaus wypowiedział przez zęby, jednak wyraźnie je zaakcentował.
-No to zostaje mi twoja siostra i ta piękna wampirzyca. Caroline, tak? - spojrzał się na Caroline i złapał za podbródek, zmuszając by podniosła głowę. - Wiem, że jest dla ciebie ważna i nie zawaham się jej zabić. - uśmiechnął się, a Caroline spojrzała na niego z wielkim przerażeniem. Kilka razy już uniknęła śmierci, ale teraz była pewna, że nic jej nie uratuje.
-Puść mnie! - wykrzyczała i zaczęła się wyrywać, a wtedy Jeremiah puścił jej podbródek, jednak szybkim ruchem stanął za nią i nie zdążyła nawet zareagować, gdy ten już trzymał ją jedną ręką za gardło, a drugą ściskał jej brzuch.. - To boli!
-Nie odważysz się. - Pierwotny odpowiedział mu pewnie.
-A jednak – i już zbliżał dłoń w stronę serca dziewczyny, gdy Klaus skoczył do niego i odciągnął go w zaułek między budynkami. Trzymał swojego wuja za gardło, podnosząc go.
-Teraz to ja odważę się zabić ciebie. - i wyrwał mu serce z klatki piersiowej.
Całkowicie zapomniał, że Caroline na to patrzyła. Owszem, był mordercą, ale gdy ona była w pobliżu nie chciał taki być. Chciał podejść i ją pocieszyć, ale był w krwi i nie mógł tak wyjść z zaułka. Ściągnął skórzaną kurtkę i koszulę, gdyż zobaczył w dalszej części zewnętrzny kran jakiegoś domu. Wyczyścił swoją kurtkę, ale koszulę jednak zostawił. Założył czarną skórę, zapinając ją prawie pod szyją, tak, żeby nie było widać, że nie ma nic pod spodem. Wyszedł do Caroline, która nadal stała przed Grillem, cała roztrzęsiona, patrzyła się tępym wzrokiem przed siebie. Podszedł do niej od tyłu, gdy nagle się odezwała.
-Uratowałeś mi życie. Znowu. - odwróciła się do niego i uśmiechnęła.
-A widzisz, chyba jednak można na mnie polegać, nie sądzisz? - odpowiedział jej łobuzerskim uśmiechem, który najbardziej mu pasował. - chyba nie masz już ochoty iść dalej do Grilla, co? - zapytał Caroline, kiedy mierzył ją wzrokiem. Wiedziała jak się ubrać, żeby nie mógł od niej oderwać wzroku. Wyglądała pięknie, a jednak strój nie był przesadzony.
-No nie bardzo. - odpowiedziała mu poważnym tonem.
-Mam propozycję. Może pójdziemy do mnie? Tylko błagam, nie szukaj w tym żadnych ukrytych podtekstów, dobrze? Co ty na to? - zapytał ją błagalnym tonem.
-Idziemy. - i uśmiechnęła się tym uśmiechem, który on uwielbiał najbardziej.
Do domu Mikaelsonów mieli spory kawałek, gdyż Klaus i Rebekah mieszkali na obrzeżach Mystic Falls. Po dwudziestu minutach spokojnego spaceru ich oczom ukazała się wielka rezydencja. Całą drogę nie rozmawiali, będąc jednak przed domem odezwał się Klaus.
-Mam nadzieję, że Rebekah gdzieś wyszła.
-Dlaczego? - zapytała zainteresowana Caroline, patrząc na przystojnego Pierwotnego.
-Irytuje mnie.
-Krótko i zwięźle. - dziewczyna odpowiedziała mu, na co ten nie zareagował.
Weszli do środka i oczom Caroline ukazał się wielki salon urządzony w jasnych kolorach, z wielkimi oknami i wysokim sufitem. Padało delikatne światło z kinkietów umieszczonych na ścianach, a na stoliku paliły się świeczki i stały świeżo ścięte czerwone róże. Usiedli na wielkiej sofie, która była w stanie pomieścić około dziesięciu osób.
-Może napijesz się czegoś? - zapytał Klaus podchodząc do bogato uzupełnionego barku. Były tam wszystkie rodzaje alkoholi, jakie istnieją. Najlepsze wina, whisky i wódki.
-Poproszę wino.
-Czerwone?
-Tak.
Klaus wrócił do niej z butelką i kieliszkiem, sobie natomiast wziął szklankę i whisky, Jacka Daniel'sa .
-Mogę zadać ci jedno pytanie? - powiedziała Caroline, wypijając łyk półwytrawnego, francuskiego wina.
-Pytaj śmiało. - odpowiedział jej Klaus.
-Skąd ten twój wujek wiedział, gdzie będę? - patrzyła na Klausa w skupieniu, gdy ten spojrzał jej w oczy.
-To ja wiedziałem, gdzie on będzie. - odpowiedział spokojnie, przechylając szklankę i wypijając część jej zawartości.
-Ale jak?
-To on napisał do ciebie wiadomość i zapomniał ją usunąć. Musiałem udawać, że nie wiedziałem o tym spotkaniu, jednak nie wiedziałem, że to moja rodzina. No trudno. 
Caroline wydała dźwięk oznaczający, że zrozumiała. Znowu wypiła łyk wina. Zamyśliła się i nie zwróciła uwagi, kiedy Klaus przybliżył się do niej tak, że się stykali. Nie przeszkadzało jej to, znów czuła się przy nim jak przy najlepszym przyjacielu.
-Wiesz co, Klaus? Znowu czuję się przy tobie bezpieczna. - powiedziała wampirzyca uśmiechając się do niego. Uwielbiał patrzeć, gdy była szczęśliwa, zwłaszcza z jego powodu.
-Mam nadzieję, że to już się nie zmieni. - odpowiedział jej. - Chociaż wolałbym, żebyś nie traktowała mnie jako przyjaciela. - powiedział i spojrzał się na nią swoimi szarymi oczami.
-Tylko jako kogo? - odpowiedziała zaintrygowana i patrzyła mu prosto w oczy. Myślała, że spuści wzrok, on jednak dalej się jej przyglądał. Widziała, że spogląda na jej usta.
-Jako kogoś więcej. - przybliżył się do twarzy Caroline, tak, że dzieliła ich kilkucentymetrowa odległość. Bardzo powoli zbliżał się jeszcze bardziej i w końcu pocałował ją. Bardzo delikatnie, tak, że ledwo oboje to poczuli. Chciał zobaczyć reakcję Caroline. Kiedy go odtrąci, uszanuje to. Nie będzie używał żadnych sztuczek i postanowił, że jeśli go odrzuci to wyjedzie z miasta.
W tym momencie blondynka go nie odrzuciła, objął ją i przysunął jak najbliżej mógł. Znów zaczął ją całować, tym razem mocniej, dobitniej pokazując swoje pożądanie. Wyraźnie czuł to samo ze strony Caroline, jednak po pewnym czasie przerwała.
-Coś się stało? - zapytał ją swoim brytyjskim akcentem, który zwalał ją z nóg. Gładził jej włosy.
-Hmm. Czy to miało oznaczać, że teraz jesteśmy... parą? - zapytała niepewna patrząc na Klausa, który spoglądał gdzieś przed siebie.
-A nie chcesz tego? Gdybyś nie chciała to byś to okazała. - odpowiedział jej sucho, dalej patrząc w ten sam punkt.
-Nie powiedziałam, że nie chcę. Spróbować zawsze warto, ale nawet nie próbuj skrzywdzić kogokolwiek z moich przyjaciół. - patrzyła, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Powoli przekręcił głowę i spojrzał w jej stronę. Jego twarz była poważna, jednak w oczach zobaczyła radość. Teraz ona przybliżyła się do niego i oparła głowę na jego ramieniu.
-Zobaczysz, będziesz ze mną szczęśliwa. - wyszeptał jej do ucha i objął swoim silnym ramieniem.
Caroline, nie wiedząc czemu, czuła się bardzo szczęśliwa. Nie kochała Klausa, a jednak miała wrażenie, że szybko się to zmieni, choć łatwo się nie zakochuje. Była prawie pewna, że Klaus to ten jedyny.

__________________________________________________________________  
i jest już kolejny rozdział :D miałam wenę i powiem, że szybko mi poszło, w wordzie to zajmuje 4 strony :D mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Zmiana

Hej ;)
myślę, żeby zmienić trochę sposób pisania opowiadania. dokładniej myślę, że lepiej będzie, jeśli będzie to narracja trzecioosobowa. łatwiej mi będzie pisać. szósty rozdział więc będzie już napisany przez osobę trzecią. ;) mam nadzieję, że to nie jest duży kłopot.

do następnego rozdziału! zaczynam brać się za pisanie :D

Rozdział V - Tajemniczy gość



* Caroline *

Jak dobrze, że Damon i Stefan przyjadą sprawdzić co się dzieje. Naprawdę nie przepadam za starszym z Salvatore'ów, ale co jak co, przy nim można czuć się bezpiecznie. Zwłaszcza, jeśli jesteś przyjaciółką Eleny. Siedząc na kanapie i tak rozmyślając, nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Już otwieram! - krzyknęłam.
-Cześć dziewczyny. - powiedział Stefan, od razu kierując wzrok na Elenę. Posmutniał. Naprawdę mu współczuję, jego ukochana prawdopodobnie kocha jego starszego, bucowatego brata.
-Macie jakiś pomysł kto to może być? - zapytał Damon, również patrząc na ciemnowłosą wampirzycę z tą tylko różnicą, że ona spojrzała się na niego w tym samym momencie. Uśmiechnęli się do siebie.
Nagle odezwała się Elena.
-Nie mamy pojęcia, ale to może być ktoś ze szkoły i chce nas nastraszyć.
-Dobra, Damon. Idziemy sprawdzić. Niedługo wrócimy. - powiedział młodszy Salvatore, wyciągając brata za drzwi.

* Damon *

Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w kierunku krzaków przy domu Caroline. Coś się poruszało, jednak nawet wampirzym wzrokiem nie mogłem dojrzeć co to jest. Nagle ktoś od tyłu puknął mnie w ramię.
-Witajcie, bracia Salvatore. - powiedział wysoki, zamaskowany mężczyzna.
-A to my się znamy? - zapytałem, myśląc czy kiedykolwiek już go widziałem. Starałem się poznać po głosie.
- A znacie rodzinę Pierwotnych?
-Owszem. - odpowiedział mój braciszek. - Rozumiem, że jesteś tu dla Klausa i Rebekah?
-Głównie tak. Więc zgadujcie kim jestem. - wyszczerzył zęby, gdyż maska nie zakrywała mu tylko ust.
-Elijah? Kol? - Stefan zaczął wymieniać. - Mikael nie żyje. Finn też, ale poznałbym Elijah i Kola po głosie, więc kim jesteś?
-Jestem kuzynem Mikaela.
Stefan popatrzył na mnie zgłupiałym spojrzeniem. Jakim cudem kuzyn Mikaela może być tutaj skoro przeniósł się na ten teren z żoną i dziećmi tysiąc lat temu?
-I jesteś wampirem? Przecież to niemożliwe – powiedział mój brat, patrząc z przerażeniem na wysokiego zamaskowanego faceta.
-Oh, możliwe, możliwe. Kiedy małżonka mego kuzyna zmieniła Mikaela i jego dzieci w wampiry, po kilku latach Kol wyjechał i przypadkiem się spotkaliśmy. Powiedział, że jest cudowną istotą i chciał, żebym nią został. Głupio zdecydowałem i zgodziłem się.
-Dobrze, dobrze. W takim razie co Klaus i Rebekah zrobili, że przyjechałeś dla nich tutaj? - zapytałem. Zaciekawiła mnie ta sytuacja.
-Chcę ich zabić.
-Krótko i na temat. - odpowiedziałem. Obcy mężczyzna delikatnie uśmiechnął się.
Nagle, przerywając niezręczną ciszę, odezwał się Stefan.
-Dobra, rozumiemy, że chcesz ich zabić. To znaczy nie rozumiemy dlaczego, ale to co chcesz zrobić. Po co więc podglądasz te dziewczyny? Skąd wziąłeś numer Caroline?
-Ona nazywa się Caroline? Dziękuję za informację. Byłem w domu Klausa i widziałem jej rysunki u niego w sypialni. Dziś przechodząc tą ulicą zobaczyłem ją przez okno i postanowiłem popatrzeć co robi. Numer wziąłem z komórki Niklausa. Chyba mu zależy na tej blondynce, nie powiem, śliczna.
-I wszystko jasne, tylko dlaczego chcesz zabić jego dzieci? I oczywiście nie masz zamiaru skrzywdzić dziewczyn, prawda? - zapytał zaniepokojony.
-Co do pierwszego pytania, nie mogę zabić Kola, bo sam bym umarł. Dlatego chcę zabić Klausa i Rebekah. I nie skrzywdzę ich, ale jest jeden warunek.
-Jaki? - zapytałem ze złością.
-Musicie mi pomóc.
-No to mamy problem. - odpowiedziałem mężczyźnie.
-Jaki? To poważny problem? - zapytał, splótłszy ręce na piersi.
-Taki, że ja i mój brat i dziewczyny znajdujące się w domu jesteśmy z linii Klausa. Zresztą jest jeszcze gdzieś biały dąb, żeby zabić jego siostrę? W ogóle zabicie Klausa jest możliwe?
-Dąb jest, przygotowałem się i dlaczego zabicie go miałoby być niemożliwe? - zapytał wyraźnie zainteresowany.
-Klaus nie jest zwykłym wampirem. Nie wiedziałeś? Jest mieszańcem. Esther miała romans z wilkołakiem, z którego urodził się Klaus i później zamieniła go w wampira. - Stefan mu wyjaśnił mierząc go wzrokiem.
Mężczyzna zapatrzył się gdzieś przed siebie i chwilę nic nie mówił.
-Teraz już wiem, a niestety na nim mi najbardziej zależy, jednak pocieszeniem jest to, że Rebekah może być martwa.
-W tym pomożemy ci na pewno. Mam dość tej przytępawej blondynki. - powiedziałem, uśmiechając się do tajemniczego gościa.
-Tylko szkoda tak wielu wampirów. Ile z nich już zginęło odkąd zabiliśmy Finna - powiedział Stefan, patrząc w oczy przybyszowi.
-Możemy ją po prostu zasztyletować i ukryć gdzieś tak, żeby Klaus o tym nie wiedział i nie chciał jej ożywić. Wtedy wampiry nie umrą.
-Zgoda – powiedział kuzyn Mikaela podając mi dłoń, a zaraz potem mojemu bratu. - W razie czego skontaktuję się z wami, dobrze?
-Umowa stoi. - powiedziałem i pożegnaliśmy gościa.

* Caroline *

-Gdzie oni są do cholery?! - zapytała Elena ze zdenerwowaniem, maszerując po salonie z rękoma splecionymi na piersi.
-Nie mam pojęcia. Na pewno zaraz przyjdą. - odpowiedziałam jej patrząc na godzinę na komórce. Dwudziesta pierwsza trzydzieści.
Nagle drzwi się otworzyły i weszli bracia Salvatore.
-No nareszcie przyszliście! - krzyknęła wampirzyca przytulając najpierw Stefana, a później Damona. - Co wy tam robiliście? Sprawdzaliście każdą ulicę miasta?
-Nie uwierzycie co się stało. - powiedział starszy z braci z bardzo poważną miną – Lepiej usiądźcie, bo nie uwierzycie kto to był.
Wszyscy usiedli na kanapie i fotelach obok kominka, tylko Damon stał.
Opowiadając historię z tego co się działo żadna z nas nie mogła uwierzyć. Patrzyłyśmy to na siebie, to na Stefana i Damona z przerażeniem w oczach.
Kiedy skończył, Bonnie odezwała się jako pierwsza.
-To zamierzacie zabić Rebekah?
-A mamy inne wyjście? Obiecał, że tylko wtedy nic wam nie zrobi. - odpowiedział młodszy Salvatore.
-No w sumie racja. A jak zamierzacie to zrobić? - zapytałam. Boże, kto by pomyślał, że coś takiego się stanie? Kuzyn Pierwotnego wampira chce zabić jego dzieci. No w sumie dziecko. Dobrze, że padło na tę pustą blondi. Matko boska! Czy ja pomyślałam, że dobrze, że tylko ona zginie? Czy naprawdę cieszę się, że Klausa nie da się zabić? Chyba tak.
-Jeszcze nie wiemy. Ten gość ma się z nami jakoś skontaktować. Pewnie weźmie numery z komórki Klausa, tak jak zrobił to z twoim numerem. Mówiłem, że widział u niego w sypialni rysunki, na których ty jesteś? - powiedział Stefan, uśmiechając się szeroko.
-Widzicie? Klaus niby taki okropny, a dobry gust ma – odpowiedziałam mu, śmiejąc się. Stefan też się zaśmiał.
Młodszy Salvatore wstał.
-No, ja się zbieram. Jestem zmęczony, a jeszcze muszę zapolować. - zaczął iść w stronę drzwi – To do jutra! - krzyknął i wyszedł.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy o tym co może się wydarzyć jeszcze jakąś godzinę. Nagle Elena na prośbę Damona wyszła z nim. Mówili, że zaraz wrócą. Nie wrócili wcale. Napisała do mnie smsa, że wróciła do domu i Damon zostaje u niej, żeby sprawdzić czy jest bezpieczna. Dlaczego ona go wybrała? Miłość jej i Stefana to było coś pięknego, Damon może i ją kocha, może się dla niej poświęcić, ale to nie będzie takie bajkowe.
Bonnie też poszła. No to super, zostałam sama.
Jakieś piętnaście minut po jej wyjściu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiło mnie to, ze o tej godzinie ktoś do mnie przychodzi. Zeszłam na dół, otworzywszy drzwi ukazał mi się Klaus. No to świetnie!
-Dobry wieczór, Caroline. Mogę wejść?
-A czemu zawdzięczam tę wizytę? - zapytałam go niepewna, miałam nadzieję, że nic złego się nie dzieje.
-Oh, chciałem po prostu dotrzymać ci towarzystwa. Mam sobie pójść? - uśmiechnął się i oparł o framugę drzwi.
-Wiesz co? Wejdź, nie chcę sama siedzieć tutaj.
Odsunęłam się, żeby zrobić mu miejsce. Wszedł do środka i zamknęłam za nim drzwi. Poszłam za nim do salonu, na dodatek zapomniałam posprzątać i był wielki bałagan. Butelki, miski, szklanki, kieliszki i opakowania po popcornie i chipsach.
-Widzę, że jakaś impreza była? - powiedział, rozglądając się po salonie podpierając dłonie na biodrach.
-No tak. Była u mnie Elena i Bonnie, poszły niedawno i zapomniałam posprzątać. Nie oczekiwałam żadnej wizyty. - uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam sprzątać to wszystko. Jak dobrze było być wampirem! Można robić wszystko wiele razy szybciej, wszystko jest ostrzejsze, bardziej wyraziste. - Może napijesz się czegoś? - zaproponowałam hybrydzie.
-Poproszę whisky – zakomunikował, uśmiechając się delikatnie.
-Już się robi – i zniknęłam w kuchni. Wracając, podałam mu szklankę, a butelkę postawiłam na stoliku – Proszę .
-Dzięki. Caroline, mam do ciebie pytanie, tylko proszę, odpowiedz szczerze. - powiedział, pochylając głowę w dół, jakby bał się tego co zobaczę na jego twarzy.
-Pytaj.
Nagle podniósł głowę i patrzył mi w oczy. Miałam ochotę się odwrócić, ale nie mogłam.
-Mówiłem ci już, że coś do ciebie czuję. Teraz chcę zapytać ciebie czy ty coś czujesz do mnie. - nadal patrzył mi w oczy. Jego szare tęczówki przeszywały mnie od środka. Miałam wrażenie, że i tak zna odpowiedź, bo wyczytał ją z moich oczu.
-Mam powiedzieć wszystko co do ciebie czuję? - zapytałam go, nie będąc pewna co mam mówić.
-Tak. - no pewnie, krótko i zwięźle. No to się wkopałam, co ja mam mu powiedzieć?
-Szczerze, nie wiem co do ciebie czuję. Raz mam wrażenie, że jesteś moim przyjacielem, a raz cię nienawidzę. Od niedawna w jakimś stopniu się zmieniłeś na lepsze i nie wiem czym to jest spowodowane, chociaż to dobrze. Byłam pewna, że już zawsze będziesz bezdusznym i bezwzględnym potworem. Przynajmniej mam taką nadzieję, że to nie jest udawane. Nie jesteś mi obojętny, ale nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Skąd mam wiedzieć, że nagle nie zmienisz zdania, jak masz w zwyczaju? Przy tobie nie mogę być niczego pewna, a chciałabym, żeby było inaczej. To chyba tyle. - wzdychnęłam i odwróciłam się, patrząc tępym wzrokiem za okno.
Nie chciałam widzieć jego reakcji. Bałam się na niego spojrzeć.
-Hmm. Rozumiem. - mimowolnie spojrzałam na jego twarz. Nie wyrażała żadnych emocji.          
-Chyba już pójdę. Dobranoc.
-Dobranoc.
I wyszedł.  

______________________________________________________________

no i już jest kolejny rozdział. miałam wenę. ;) 

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział IV - Podglądacz



Klaus:

Jestem wściekły. Znowu chciałem dobrze. Pierwszy raz od tylu setek lat czułem coś takiego. Ja, najsilniejsze stworzenie na Ziemi chce dobra dla jednej, małej, praktycznie nic nie znaczącej istotki. Wróć, dla mnie znaczącej z każdym dniem coraz więcej. Postanowiłem, że pójdę do jej domu, aby już tam na nią czekać i szczerze z nią porozmawiać. Tylko, żeby Liz nie było w domu, bo może być trochę niebezpiecznie. Stwierdziłem, że poczekam na nią w jej pokoju, w razie różnych ewentualności będzie miała mniejszą szansę ucieczki.
Dotarłem już do domu Forbesów, Caroline jeszcze nie było. Sprawdziłem, czy jest pani szeryf, też jej nie było. Spokojnie wszedłem więc na górę i powędrowałem do jej pokoju, w którym panował niewiarygodny bałagan. Wszędzie leżały książki, ubrania, kosmetyki. Usiadłem na łóżku i czekałem, aż się zjawi. Nagle usłyszałem dźwięk otwierania się drzwi, później kroki po schodach i wtedy Caroline weszła do pokoju. Widok jej wyrazu twarzy był bezcenny, to było wymieszanie złości, zdziwienia i chyba radości też.
-Co ty tutaj robisz? Zmieniłeś zdanie i chcesz jednak mnie zabić? Szybko, czy żebym cierpiała? - zapytała Caroline ze złością.
-Nie. Przyszedłem poważnie porozmawiać. Swoją drogą, gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to już dawno. – starałem się zrobić przy tym najpoważniejszą minę, aby ukryć strach przed tą rozmową.

Caroline:

Ciekawa jestem o czym on chce porozmawiać?
-No to o co chodzi? Interesuje mnie co masz mi do powiedzenia.

Klaus:

Cholera, nie mam pojęcia od czego zacząć. Pierwszy raz czymś tak błahym tak się denerwuję, boję się reakcji Caroline. Spodziewam się, że nie będzie szczęśliwa.
-Caroline Forbes, moja droga, chciałbym oznajmić ci, że przez ten tysiąc lat nie czułem do nikogo tego, co czuję do ciebie. Wiem, że pewnie pomyślisz, że to jakiś podstęp, żeby zabić was wszystkich, ale mylisz się. Chcę, żebyś mi zaufała i nie bała się przebywać w moim towarzystwie, bo zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna, bez względu na wszystko. - wypowiedziałem te słowa patrząc ciągle na jej reakcję. Najpierw była chyba bardzo zdziwiona, później chyba jednak ucieszyła się z moich słów. Gdyby jeszcze odwzajemniała moje uczucia..
Caroline nie wiedziała co mi odpowiedzieć. Patrzyła się tępo na kapę swojego łóżka, w końcu odezwała się.
-Chciałabym ci zaufać, ale po tym wszystkim co zrobiłeś nie wiem czy będę w stanie. Tyle razy pokazywałeś swoje niezdecydowanie i gwałtowność. Zawsze będę ci wdzięczna za uratowanie mi życia, tego możesz być pewien, jednak na zaufanie trzeba sobie zasłużyć.
Miała rację. Nie miała ani jednego powodu, żeby wierzyć w moje słowa, lecz może nie wszystko jeszcze stracone. Kto by pomyślał, że zechcę się zmienić dla jednej osoby.
-Czas się pożegnać. Do zobaczenia Caroline.
Nie czekając na odpowiedź wyszedłem z jej domu i puściłem się biegiem w stronę swojej rezydencji. Zanim zdążyłem podejść do drzwi, otworzyła mi Rebekah.
-Cześć braciszku, czyżby Caroline dała ci kosza? - powiedziała uśmiechając się ironicznie. Czasami jej nienawidzę, a czasami ją kocham.
-Zejdź mi z drogi Rebekah. - powiedziałem ostrym tonem.
-Haha! A jednak! Wiesz Nik, że mnie nie oszukasz! -ucieszyła się i w podskokach gdzieś pobiegła, ja natomiast skierowałem się w stronę schodów i poszedłem do swojej sypialni.

Caroline:

Kiedy Niklaus wyszedł z mojego domu, zaczęłam się zastanawiać nad tym co mi powiedział. Nie zaprzątało mi to jednak długo głowy, gdyż postanowiłam zadzwonić do Bonnie i Eleny, żeby zorganizować babski wieczór póki mojej mamy nie ma w Mystic Falls. Wyjęłam więc telefon z torebki i wybrałam najpierw numer czarownicy.
-Hej Bonnie, jest może przy tobie Elena? - zapytałam, gdyż słyszałam pełno głosów przez słuchawkę komórki.
-Hej, Car. Tak, jest obok a o co chodzi? - Bonnie odpowiedziała mi zaintrygowana i chyba myślała, że coś się stało.
-Mam pomysł. Może wpadniecie do mnie na babski wieczór? Mogłybyśmy chociaż na dziś zapomnieć o tym wszystkim, hmm?
-Dla mnie pomysł ok, poczekaj, zapytam Elenę.
Słyszałam tylko krzyk „Elena! Caroline dzwoni i pyta czy wpadłybyśmy do niej na noc?”, później słychać było krzyk Eleny „Pewnie! O której mamy być?”
Wtedy Bonnie zapytała:
-No, pani organizatorko, o której mamy być i czy mamy coś kupić? - zapytała ucieszona czarownica.
-Bądźcie gdzieś o siódmej, co? I możecie kupić jakiś popcorn, bo alkohol mam.
-No to ok, będziemy o siódmej. Do zobaczenia! - krzyknęła w słuchawce i rozłączyła się, odłożyłam telefon i zeszłam na dół posprzątać salon przed ich wizytą.
Sprzątając, miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Podeszłam do okna wychodzącego na zachód, nikogo tam nie ujrzałam. To samo zrobiłam przy oknie wychodzącym na południe, jednak miałam nieodparte wrażenie, że ktoś ciągle się na mnie gapi, więc wyszłam przed dom. Nagle coś poruszyło się w krzakach naprzeciwko. Wytężyłam wzrok, jednak nic nie zobaczyłam. Nic, tylko drzewa i krzaki. Wróciłam do domu, była już osiemnasta trzydzieści. Poszłam na górę do swojego pokoju, żeby ogarnąć się przed ich wizytą. Może przy okazji gdzieś wyskoczymy. Szykując się, usłyszałam dzwonek do drzwi, zbiegłam w wampirzym tempie i otworzyłam drzwi.
-Cześć dziewczyny! - powiedziawszy te słowa, przytuliłam je, jakbyśmy nie widziały się szmat czasu, uściskały mnie równo mocno.
-No to co? Włączamy jakiś film czy co robimy? - Elena zapytała, rozkładając to co przyniosły na stole.
-Kupiłyśmy trochę więcej. - powiedziała Bonnie, wyciągając z papierowej torby kilka paczek chipsów, popcorn i ciastka.
-A po co tego tyle? Przecież ja i Elena jesteśmy wampirami. - powiedziałam, patrząc na stół z górą chipsów.
-Oj, ale przy oglądaniu filmów trzeba coś przegryzać. Przecież możecie jeść ludzkie jedzenie. - ciemnoskóra czarownica uśmiechnęła się i poszła do kuchni po miski i szklanki.
Elena w tym momencie wyciągnęła z torby wielkie opakowanie na płyty i zaczęła przeglądać zawartość. Było tam pełno horrorów, thrillerów i romantycznych filmów
-No to co dziewczyny, co dziś oglądamy? - zapytała, dalej wertując płyty.
-Chyba coś romantycznego, co? Mam dość już tych wszystkich paranormalnych sytuacji w naszym życiu. - powiedziała Bonnie, biorąc płyty od Eleny.
-O! ten jest dobry! „The Notebook”. Ryan Gosling tam gra! -czarownica teatralnym gestem mdlała, mówiąc o tym aktorze.
-Ok, no to podaj mi płytę. - powiedziała do niej Elena. Wzięła płytę i poszła do odtwarzacza dvd. Wzięła pilota i wszystkie rozsiadłyśmy się na kanapie, pożerając popcorn i pijąc drinki. W połowie oglądania filmu dostałam smsa z jakiegoś dziwnego numeru: „Dobrze się bawicie? Przy okazji, ładnie dziś wyglądasz”. Wystraszyłam się. Zaczęłam tępo gapić się na ekran komórki, nawet nie wiedziałam, że dziewczyny mnie szturchają.
-Caroline! Co ci jest? - zapytała Elena, ciągle mnie szturchając. Spojrzałam się na nią, na pewno zobaczyła przerażenie w moich oczach.
-Patrz – pokazałam jej tajemniczego smsa – ktoś nas podgląda.
Elena zamarła.
-Bonnie, chodź tutaj. Szybko! - ciemnowłosa wampirzyca krzyknęła do czarownicy, która w tym momencie poszła do kuchni zrobić nam kolejne drinki.
Spojrzała się dziwnie na Elenę, jednak podeszła do nas szybko.
-No, co się stało? Duchy są tutaj czy jak? - zapytała, podśmiewając się z naszych przerażonych min. Wzięłam telefon od Eleny i pokazałam Bonnie. Zamarła tak jak my.
-Naprawdę myślicie, że ktoś siedzi przed domem Caroline i ogląda co robimy? - ciemnoskóra dziewczyna zapytała z niedowierzaniem.
Dziewczyny spojrzały po sobie, później na mnie. Nie miałyśmy wątpliwości, że ktoś nas śledzi i wątpię, żeby to był zwykły człowiek.

Elena:

Wpadłam na pomysł, żeby zadzwonić do któregoś Salvatore, ale wydawało mi się to głupie. Pewnie ktoś z naszej szkoły chce nam napędzić stracha. Nie pytałam o to dziewczyn, jednak akurat zadzwonił do mnie Damon.
-Cześć, Damon. Coś się stało?
-Nie, po prostu chciałem z tobą porozmawiać. - powiedział spokojnym tonem. Nawet wyczułam, że się uśmiecha.
-To dobrze. Mógłbyś wziąć Stefana i przyjechać do domu Caroline? Oglądałyśmy film i nagle Caroline dostała smsa z jakiegoś dziwnego numeru „Dobrze się bawicie? Przy okazji, ładnie dziś wyglądasz”. Trochę się przestraszyłyśmy. - powiedziałam jednym tchem, jednak starszy Salvatore nie miał problemu, żeby mnie zrozumieć.
-Dobra, będziemy za dziesięć minut – powiedziawszy to, rozłączył się.


_______________________________________________________________________

w końcu następny rozdział. :D mam nadzieję, że się spodoba. ;)

nominacja - Liebster Award





bardzo dziękuję RemedyForMemory za nominację. ;)
Liebster Award otrzymuje się od innego blogera, którą przyznaje się blogom o mniejszej ilości obserwatorów, żeby pomóc im się wybić. Po jej otrzymaniu trzeba odpowiedzieć na 11 pytań od osoby nominującej, nominować 11 blogów (nie można nominować nominującego) i zadać 11 własnych pytań.

odpowiedź na pytania:
1. Ulubione zajęcia, zainteresowania?
Pisanie opowiadań, czasami zdarza mi się coś narysować. ;) i uwielbiam czytać książki. ;)

2. Twoje ukryte talenty?
chyba w miarę dobry talent plastyczny. ;) i gra na nerwach :D

3. Co cię denerwuje?
dużo by wymieniać, nerwowy ze mnie osobnik :D

4. Najważniejsza cecha, którą powinien mieć każdy przyjaciel?
bezinteresowność

5. Wolisz być cały czas w ruchu, coś robić, czy posiedzieć w domu z książką i herbatą?
zależy od nastroju i pory roku. teraz wolę siedzieć w domu. ;)

6. Ulubiony rodzaj muzyki, wykonawca?
nie mam ulubionego rodzaju muzyki, a ulubiony wykonawca to Eminem.

7. Miejsce, w którym lubisz spędzać większość czasu?
mój pokój.

8. Co podoba ci się w moim opowiadaniu?
pomysł na fabułę ;)

9. Jakieś plany na przyszłość?
chciałabym zostać tłumaczem przysięgłym i przetłumaczyć kiedyś angielską książkę ;)

10. Jak sądzisz, dlaczego w ostatnim czasie Klaus zdobył taką popularność?
bo jest ciekawą postacią, nigdy nie wiadomo co zrobi, jest też przystojny :D

11. Co chciałbyś zobaczyć w kolejnych odcinkach TVD?
mam nadzieję, że Rebekah nie będzie ze Stefanem i mogłoby być więcej scen Klaroline ;)

moje nominacje:

1.  http://yourgrenade.blogspot.com/
2. http://klaroline-story.blogspot.com/
3. http://only-love-is-real-klaroline.blogspot.com
4. http://the-new-road.blogspot.com/
5. http://klaus-caroline.blogspot.com/
6. http://nic-nie-jest-dobre-ani-zle.blogspot.com/
7. http://caroline-klaus-love-for-ever.blogspot.com/
8.  http://tvd-caroline-klaus.blogspot.com/
9. http://real-dream-viktoria-damon.blogspot.com/
10.  http://klaroline-diary.blogspot.com/
11. http://caroline-klaus-love-story.bloog.pl


moje pytania:

1. Czym się interesujesz?
2. Ulubiony aktor?
3. Jaki jest Twój ulubiony film?
4. Gdzie chciałbyś/abyś mieszkać?
5. Masz rodzeństwo, jak tak to jakie?
6. W jakim województwie mieszkasz?
7. Ulubiona aktorka?
8. Ulubiony wykonawca?
9. Oglądasz TVD, jeśli tak to jaka jest Twoja ulubiona postać?
10. Kim chcesz zostać w przyszłości?
11. Ulubiona książka lub ich seria?


PS: nowy rozdział powinien być niedługo. ;)

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział III - "Wycieczka"


Caroline:

Po powrocie do domu, położyłam się do łóżka i zaczęłam się zastanawiać nad zachowaniem Klausa. O co w tym wszystkim chodzi? Szykuje jakiś podstęp, żeby nas wszystkich zabić? Nie, gdyby tego chciał to dawno by to zrobił. Nagle dostałam smsa od Eleny, żebym przyszła do Salvatorów, więc ubrałam się i wyszłam. Będąc przed ich domem, otworzył mi Stefan.
-Cześć Stefan. Co się dzieje?
-Wejdź, to pogadamy.
Więc weszłam za nim do wielkiego salonu, gdzie była Elena, Damon i Bonnie.
-No to może powiecie mi co się stało, hmm?
-Chodzi o Klausa. - powiedziała Elena. Jakoś mnie to nie zdziwiło, to chyba jest nasz największy problem w tym momencie.
-No dobrze, co z nim? - powiedziałam lekko niemiłym tonem. Jakby nie mogli od razu mi powiedzieć.
-No więc chodzi o to, że Klaus szykuje jakiś podstęp. - oznajmił Damon.
-Niby skąd to wiecie? - zapytałam, bo po wczorajszej nocy aż trudno uwierzyć, że Klaus wyrządził tyle złego, a uratował mi życie.
-No a niby po co zapraszałby nas na ten bal? Pewnie on i ta Rebekah szykują coś, jak zwykle zresztą. Nie widziałaś jak Klaus nagle zniknął z balu i do rana go nie było? - powiedział Damon
-Widziałam, bo byłam z nim wtedy.
Nagle wszyscy spojrzeli się na mnie jakby chcieli mnie zabić.
-Co!? Jak to możliwe!? Elena zaczęła krzyczeć.
-Zaprosił mnie na spacer po parku dookoła rezydencji. Wtedy trudno było uwierzyć, że jest tak zły, zwłaszcza, że uratował mi życie.
-Że co? Klaus ratujący życie? Jeszcze przyjaciółce Eleny? Nie wierzę w to. Zresztą, co ci się stało? -Damon wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, jak wszyscy.
-Odeszliśmy od domu tak daleko, że nie było go widać i powiedział, że jest pełnia i zapytał czy w Mystic Falls są jeszcze wilkołaki, a gdy chciałam mu odpowiedzieć, jeden nagle wynurzył się zza drzew i rzucił się na mnie. Prawie mnie zabił, ale nagle padł martwy, a potem zemdlałam. Odzyskałam przytomność w jakimś wielkim pokoju
i Klaus był obok, okazało się, że to on zabił wilkołaka. Później dał mi swoją krew do wypicia i zasnęłam. Obudziłam się i zobaczyłam na łóżku ubrania, liścik i kolczyki.
-Chyba żartujesz?
-Naprawdę?
Wszyscy mi nie dowierzali, w sumie nie ma czemu się dziwić, moja opowieść brzmiała co najmniej dziwnie.
W końcu Damon się odezwał.
-Czyżby nasze hybrydziątko odnalazło w sobie uczucia? Może bierze przykład z Ciebie, Rozpruwaczu? - zaczął dogryzać bratu, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
-Na pewno Damon, na pewno. -odpowiedział mu Stefan.
-No, to jeśli już jesteś w tak zażyłych stosunkach z Klausem to bardzo dobrze. - stwierdził Damon.
-A niby dlaczego? - Zapytałam.
-Bo i tak miałaś odwrócić jego uwagę, a teraz jak z was tacy „przyjaciele” to ułatwia nam to sprawę.
-No dobrze, mam odwrócić jego uwagę, ale po co?
-Żebyśmy mogli zająć się jego rodzinką.
-Ok.
Z jednej strony cieszyłam się, że chcą się nimi zająć, ale z drugiej, jak zwykle miałam się poświęcać, w końcu gdy będę z Klausem to w każdej chwili może mnie zabić, jeśli zda sobie sprawę z sytuacji.
-Dobra, ja muszę iść. Mama chciała, żeby jej pomóc.
Wstałam z kanapy i udałam się w kierunku drzwi wyjściowych.
-Do zobaczenia! - Krzyknęłam na odchodnym.
Tak naprawdę udałam się jednak do Grilla, żeby wypić jakiegoś drinka. Gdy miałam już wejść do budynku, usłyszałam znajomy, męski głos i brytyjski akcent:
-Witaj Caroline.
I przed moimi oczami pojawił się Klaus.
-Cześć. - odpowiedziałam.
-Co tu robisz? - zapytał.
-Właśnie miałam iść wypić drinka, a dlaczego pytasz?
-Może mógłbym ci potowarzyszyć? - uśmiechnął się i po chwili zrozumiałam, że zapatrzyłam się na niego.
-Hmm?
-Miałam zamiar wypić sama, ale jeśli jesteś chętny to nie odmówię. - mówiąc to, uśmiechnęłam się delikatnie.
Klaus otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka, podeszliśmy do baru i hybryda zapytała:
-Caroline, czego sobie życzysz? Dziś ja stawiam. - i znowu ten jego uśmiech..
-Oj, nie trzeba, ale jeśli stawiasz, to ja poproszę mojito.
-A dla pana? - zapytał barman.
-Dla mnie whisky.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Grill jest prawie pusty, tylko kilka metrów dalej siedziała jakaś para, ciekawe czemu nikogo dziś tutaj nie ma? Po chwili rozmyślań nad tym co ludzie robią w Mystic Falls, skoro nikogo nie ma w Grillu, spojrzałam na Klausa. Okazało się, że patrzył na mnie, natychmiast odwróciłam wzrok i zarumieniłam się. Spojrzałam na niego kątem oka, uśmiechał się.
-Caroline, może pójdziemy na spacer? - zapytał z uśmiechem Pierwotny.
-Jeśli masz ochotę, to możemy iść.
-A ty masz ochotę? - zapytał z ciekawością.
-A czemu nie? Świerze powietrze zawsze dobrze działa na ludzi.
-Tak więc chodźmy. - zakomunikował.
Wyszliśmy z Grilla i skierowaliśmy się w stronę małego lasku znajdującego się praktycznie poza miastem. Klaus zaprowadził mnie na wzgórze, z którego roztaczał się zapierający dech w piersiach widok na Mystic Falls.
-Cudowny widok. - powiedziałam.
-Wiedziałem, że ci się spodoba. Mnie również oczarował. - powiedziała hybryda, uśmiechając się do mnie.
No, mnie nie tylko ten widok oczarował i uśmiechnęłam się do swoich myśli, co nie umknęło jego uwadze.
-Ciekaw jestem, co cię tak nagle rozbawiło, hmm? - twarz Klausa wyrażała niemałe zaintrygowanie.
-A czy musi być jakiś konkretny powód? Po prostu humor mi się poprawił.
Nie miałam najmniejszego zamiaru powiedzieć mu co tak naprawdę poprawiło mi humor, jednak chyba zauważył, że nie oznajmiłam wszystkiego.
-Naprawdę? Nastrój poprawił ci się ot tak?
-No tak, nie wierzysz mi? Sam dobrze wiesz, że trudno cię okłamać. Zresztą ze mnie kiepska kłamczucha. - starałam się to ukryć, moja odpowiedź chyba go usatysfakcjonowała, bo uśmiechnął się.
-Może i masz rację.
Siedzieliśmy tak dobre dwie lub trzy godziny, oglądając ze wzgórza zachód słońca nad miastem, gdy w końcu zorientowałam się jak jest już późno. Nie miałam ochoty wracać do domu, Klaus w tym momencie był całkowitą odwrotnością Pierwotnego, którego wszyscy się bali, który wszystkich ranił swoją bezwzględnością i znieczulicą.
-Chyba muszę już wracać. - powiedziałam po jakichś dwudziestu minutach ciszy, która jednak nie była niezręczna, jak zazwyczaj jest. To bardziej rodzaj ciszy, który często jest między przyjaciółmi potrafiącymi godzinami siedzieć w spokoju bez znużenia.
-Hmm, jest dopiero dziewiąta. Mama każe ci po dobranocce wracać? - zapytał drwiąco Klaus, śmiejąc się przy tym.
-Oh, nie. Gdyby kazała to musiałabym być w domu już prawie dwie godziny temu. - zaczęłam przekomarzać się z nim. Teraz, gdy tak siedzieliśmy nie czułam strachu wobec niego. Wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że jesteśmy od dawna najlepszymi przyjaciółmi i nigdy nie zranił nikogo mi bliskiego.
-Wiesz co? Zmieniłam zdanie, zostańmy tu jeszcze. Nie masz nic przeciwko, prawda? No, chyba, że masz mnie już dość, zrozumiem. - mówiąc to uśmiechałam się, Pierwotny natomiast stał się poważny.
-Caroline, czy ty naprawdę myślisz, że gdybym nie chciał z tobą spędzać czasu, to siedziałbym tutaj z tobą tak długo? Jesteś pewnie przekonana, że mam ochotę cię zabić. - powiedział straszliwie oschłym tonem. Z powrotem przestraszyłam się go.
-Przed chwilą czułam się, jakbyśmy znali się całe życie. Jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Czułam się tak swobodnie jak nie czułam się od bardzo dawna. A teraz znowu boję się ciebie i owszem, czuję strach przed tym, że mnie zabijesz.

Klaus:
Zdziwiło mnie jej zdanie, że czuła się przy mnie jak przy bliskim przyjacielu, jednak schlebiało mi to. Jedną, nieprzemyślaną wypowiedzią sprawiłem, że znów nie czuje się bezpieczna w moim towarzystwie, o co tak się starałem, specjalnie nawet nasłałem na nią wilkołaka, żeby ją uratować. Tylko biedak nie myślał, że go zabiję. Tak chciałem wzbudzić w niej swoje zaufanie. A teraz wszystko przepadło. A jednak przy nikim innym nie może czuć się bezpieczniej niż przy mnie, najpotężniejszej istocie na tej planecie. Owszem, jestem nieobliczalny i gwałtowny, jednak Caroline nie skrzywdziłbym nigdy, nawet jeśli moja rodzina miałaby zginąć.
-Caroline, uwierz mi, nie zrobiłbym ci krzywdy. - starałem się ją przekonać, jednak wątpiłem, że mi uwierzy.
-Czyżby? Tobie naprawdę nie można ufać, co chwila zmieniasz zdanie i nie można być przy tobie bezpiecznym. Jesteś zbyt nieobliczalny i za bardzo dajesz się ponieść emocjom, zwłaszcza tym negatywnym. Zmieniłam zdanie. Wracam do domu. Cześć.  

____________________________________________________________________

taki dziwny ten rozdział, nie miałam weny, jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba. od dodania drugiego go pisałam i tak go wymęczyłam w końcu :D