poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział V - Tajemniczy gość



* Caroline *

Jak dobrze, że Damon i Stefan przyjadą sprawdzić co się dzieje. Naprawdę nie przepadam za starszym z Salvatore'ów, ale co jak co, przy nim można czuć się bezpiecznie. Zwłaszcza, jeśli jesteś przyjaciółką Eleny. Siedząc na kanapie i tak rozmyślając, nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Już otwieram! - krzyknęłam.
-Cześć dziewczyny. - powiedział Stefan, od razu kierując wzrok na Elenę. Posmutniał. Naprawdę mu współczuję, jego ukochana prawdopodobnie kocha jego starszego, bucowatego brata.
-Macie jakiś pomysł kto to może być? - zapytał Damon, również patrząc na ciemnowłosą wampirzycę z tą tylko różnicą, że ona spojrzała się na niego w tym samym momencie. Uśmiechnęli się do siebie.
Nagle odezwała się Elena.
-Nie mamy pojęcia, ale to może być ktoś ze szkoły i chce nas nastraszyć.
-Dobra, Damon. Idziemy sprawdzić. Niedługo wrócimy. - powiedział młodszy Salvatore, wyciągając brata za drzwi.

* Damon *

Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w kierunku krzaków przy domu Caroline. Coś się poruszało, jednak nawet wampirzym wzrokiem nie mogłem dojrzeć co to jest. Nagle ktoś od tyłu puknął mnie w ramię.
-Witajcie, bracia Salvatore. - powiedział wysoki, zamaskowany mężczyzna.
-A to my się znamy? - zapytałem, myśląc czy kiedykolwiek już go widziałem. Starałem się poznać po głosie.
- A znacie rodzinę Pierwotnych?
-Owszem. - odpowiedział mój braciszek. - Rozumiem, że jesteś tu dla Klausa i Rebekah?
-Głównie tak. Więc zgadujcie kim jestem. - wyszczerzył zęby, gdyż maska nie zakrywała mu tylko ust.
-Elijah? Kol? - Stefan zaczął wymieniać. - Mikael nie żyje. Finn też, ale poznałbym Elijah i Kola po głosie, więc kim jesteś?
-Jestem kuzynem Mikaela.
Stefan popatrzył na mnie zgłupiałym spojrzeniem. Jakim cudem kuzyn Mikaela może być tutaj skoro przeniósł się na ten teren z żoną i dziećmi tysiąc lat temu?
-I jesteś wampirem? Przecież to niemożliwe – powiedział mój brat, patrząc z przerażeniem na wysokiego zamaskowanego faceta.
-Oh, możliwe, możliwe. Kiedy małżonka mego kuzyna zmieniła Mikaela i jego dzieci w wampiry, po kilku latach Kol wyjechał i przypadkiem się spotkaliśmy. Powiedział, że jest cudowną istotą i chciał, żebym nią został. Głupio zdecydowałem i zgodziłem się.
-Dobrze, dobrze. W takim razie co Klaus i Rebekah zrobili, że przyjechałeś dla nich tutaj? - zapytałem. Zaciekawiła mnie ta sytuacja.
-Chcę ich zabić.
-Krótko i na temat. - odpowiedziałem. Obcy mężczyzna delikatnie uśmiechnął się.
Nagle, przerywając niezręczną ciszę, odezwał się Stefan.
-Dobra, rozumiemy, że chcesz ich zabić. To znaczy nie rozumiemy dlaczego, ale to co chcesz zrobić. Po co więc podglądasz te dziewczyny? Skąd wziąłeś numer Caroline?
-Ona nazywa się Caroline? Dziękuję za informację. Byłem w domu Klausa i widziałem jej rysunki u niego w sypialni. Dziś przechodząc tą ulicą zobaczyłem ją przez okno i postanowiłem popatrzeć co robi. Numer wziąłem z komórki Niklausa. Chyba mu zależy na tej blondynce, nie powiem, śliczna.
-I wszystko jasne, tylko dlaczego chcesz zabić jego dzieci? I oczywiście nie masz zamiaru skrzywdzić dziewczyn, prawda? - zapytał zaniepokojony.
-Co do pierwszego pytania, nie mogę zabić Kola, bo sam bym umarł. Dlatego chcę zabić Klausa i Rebekah. I nie skrzywdzę ich, ale jest jeden warunek.
-Jaki? - zapytałem ze złością.
-Musicie mi pomóc.
-No to mamy problem. - odpowiedziałem mężczyźnie.
-Jaki? To poważny problem? - zapytał, splótłszy ręce na piersi.
-Taki, że ja i mój brat i dziewczyny znajdujące się w domu jesteśmy z linii Klausa. Zresztą jest jeszcze gdzieś biały dąb, żeby zabić jego siostrę? W ogóle zabicie Klausa jest możliwe?
-Dąb jest, przygotowałem się i dlaczego zabicie go miałoby być niemożliwe? - zapytał wyraźnie zainteresowany.
-Klaus nie jest zwykłym wampirem. Nie wiedziałeś? Jest mieszańcem. Esther miała romans z wilkołakiem, z którego urodził się Klaus i później zamieniła go w wampira. - Stefan mu wyjaśnił mierząc go wzrokiem.
Mężczyzna zapatrzył się gdzieś przed siebie i chwilę nic nie mówił.
-Teraz już wiem, a niestety na nim mi najbardziej zależy, jednak pocieszeniem jest to, że Rebekah może być martwa.
-W tym pomożemy ci na pewno. Mam dość tej przytępawej blondynki. - powiedziałem, uśmiechając się do tajemniczego gościa.
-Tylko szkoda tak wielu wampirów. Ile z nich już zginęło odkąd zabiliśmy Finna - powiedział Stefan, patrząc w oczy przybyszowi.
-Możemy ją po prostu zasztyletować i ukryć gdzieś tak, żeby Klaus o tym nie wiedział i nie chciał jej ożywić. Wtedy wampiry nie umrą.
-Zgoda – powiedział kuzyn Mikaela podając mi dłoń, a zaraz potem mojemu bratu. - W razie czego skontaktuję się z wami, dobrze?
-Umowa stoi. - powiedziałem i pożegnaliśmy gościa.

* Caroline *

-Gdzie oni są do cholery?! - zapytała Elena ze zdenerwowaniem, maszerując po salonie z rękoma splecionymi na piersi.
-Nie mam pojęcia. Na pewno zaraz przyjdą. - odpowiedziałam jej patrząc na godzinę na komórce. Dwudziesta pierwsza trzydzieści.
Nagle drzwi się otworzyły i weszli bracia Salvatore.
-No nareszcie przyszliście! - krzyknęła wampirzyca przytulając najpierw Stefana, a później Damona. - Co wy tam robiliście? Sprawdzaliście każdą ulicę miasta?
-Nie uwierzycie co się stało. - powiedział starszy z braci z bardzo poważną miną – Lepiej usiądźcie, bo nie uwierzycie kto to był.
Wszyscy usiedli na kanapie i fotelach obok kominka, tylko Damon stał.
Opowiadając historię z tego co się działo żadna z nas nie mogła uwierzyć. Patrzyłyśmy to na siebie, to na Stefana i Damona z przerażeniem w oczach.
Kiedy skończył, Bonnie odezwała się jako pierwsza.
-To zamierzacie zabić Rebekah?
-A mamy inne wyjście? Obiecał, że tylko wtedy nic wam nie zrobi. - odpowiedział młodszy Salvatore.
-No w sumie racja. A jak zamierzacie to zrobić? - zapytałam. Boże, kto by pomyślał, że coś takiego się stanie? Kuzyn Pierwotnego wampira chce zabić jego dzieci. No w sumie dziecko. Dobrze, że padło na tę pustą blondi. Matko boska! Czy ja pomyślałam, że dobrze, że tylko ona zginie? Czy naprawdę cieszę się, że Klausa nie da się zabić? Chyba tak.
-Jeszcze nie wiemy. Ten gość ma się z nami jakoś skontaktować. Pewnie weźmie numery z komórki Klausa, tak jak zrobił to z twoim numerem. Mówiłem, że widział u niego w sypialni rysunki, na których ty jesteś? - powiedział Stefan, uśmiechając się szeroko.
-Widzicie? Klaus niby taki okropny, a dobry gust ma – odpowiedziałam mu, śmiejąc się. Stefan też się zaśmiał.
Młodszy Salvatore wstał.
-No, ja się zbieram. Jestem zmęczony, a jeszcze muszę zapolować. - zaczął iść w stronę drzwi – To do jutra! - krzyknął i wyszedł.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy o tym co może się wydarzyć jeszcze jakąś godzinę. Nagle Elena na prośbę Damona wyszła z nim. Mówili, że zaraz wrócą. Nie wrócili wcale. Napisała do mnie smsa, że wróciła do domu i Damon zostaje u niej, żeby sprawdzić czy jest bezpieczna. Dlaczego ona go wybrała? Miłość jej i Stefana to było coś pięknego, Damon może i ją kocha, może się dla niej poświęcić, ale to nie będzie takie bajkowe.
Bonnie też poszła. No to super, zostałam sama.
Jakieś piętnaście minut po jej wyjściu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiło mnie to, ze o tej godzinie ktoś do mnie przychodzi. Zeszłam na dół, otworzywszy drzwi ukazał mi się Klaus. No to świetnie!
-Dobry wieczór, Caroline. Mogę wejść?
-A czemu zawdzięczam tę wizytę? - zapytałam go niepewna, miałam nadzieję, że nic złego się nie dzieje.
-Oh, chciałem po prostu dotrzymać ci towarzystwa. Mam sobie pójść? - uśmiechnął się i oparł o framugę drzwi.
-Wiesz co? Wejdź, nie chcę sama siedzieć tutaj.
Odsunęłam się, żeby zrobić mu miejsce. Wszedł do środka i zamknęłam za nim drzwi. Poszłam za nim do salonu, na dodatek zapomniałam posprzątać i był wielki bałagan. Butelki, miski, szklanki, kieliszki i opakowania po popcornie i chipsach.
-Widzę, że jakaś impreza była? - powiedział, rozglądając się po salonie podpierając dłonie na biodrach.
-No tak. Była u mnie Elena i Bonnie, poszły niedawno i zapomniałam posprzątać. Nie oczekiwałam żadnej wizyty. - uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam sprzątać to wszystko. Jak dobrze było być wampirem! Można robić wszystko wiele razy szybciej, wszystko jest ostrzejsze, bardziej wyraziste. - Może napijesz się czegoś? - zaproponowałam hybrydzie.
-Poproszę whisky – zakomunikował, uśmiechając się delikatnie.
-Już się robi – i zniknęłam w kuchni. Wracając, podałam mu szklankę, a butelkę postawiłam na stoliku – Proszę .
-Dzięki. Caroline, mam do ciebie pytanie, tylko proszę, odpowiedz szczerze. - powiedział, pochylając głowę w dół, jakby bał się tego co zobaczę na jego twarzy.
-Pytaj.
Nagle podniósł głowę i patrzył mi w oczy. Miałam ochotę się odwrócić, ale nie mogłam.
-Mówiłem ci już, że coś do ciebie czuję. Teraz chcę zapytać ciebie czy ty coś czujesz do mnie. - nadal patrzył mi w oczy. Jego szare tęczówki przeszywały mnie od środka. Miałam wrażenie, że i tak zna odpowiedź, bo wyczytał ją z moich oczu.
-Mam powiedzieć wszystko co do ciebie czuję? - zapytałam go, nie będąc pewna co mam mówić.
-Tak. - no pewnie, krótko i zwięźle. No to się wkopałam, co ja mam mu powiedzieć?
-Szczerze, nie wiem co do ciebie czuję. Raz mam wrażenie, że jesteś moim przyjacielem, a raz cię nienawidzę. Od niedawna w jakimś stopniu się zmieniłeś na lepsze i nie wiem czym to jest spowodowane, chociaż to dobrze. Byłam pewna, że już zawsze będziesz bezdusznym i bezwzględnym potworem. Przynajmniej mam taką nadzieję, że to nie jest udawane. Nie jesteś mi obojętny, ale nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Skąd mam wiedzieć, że nagle nie zmienisz zdania, jak masz w zwyczaju? Przy tobie nie mogę być niczego pewna, a chciałabym, żeby było inaczej. To chyba tyle. - wzdychnęłam i odwróciłam się, patrząc tępym wzrokiem za okno.
Nie chciałam widzieć jego reakcji. Bałam się na niego spojrzeć.
-Hmm. Rozumiem. - mimowolnie spojrzałam na jego twarz. Nie wyrażała żadnych emocji.          
-Chyba już pójdę. Dobranoc.
-Dobranoc.
I wyszedł.  

______________________________________________________________

no i już jest kolejny rozdział. miałam wenę. ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze. ♥